Czy marzenia się spełniają?
Obiecał że tak, ale nigdy do tego nie doszło.
A ona czekała z wiarą swą dziecięcą na ten cud.
Marzyła:
- Chwycisz moją maleńką dłoń w swoją i pójdziemy tak razem przed siebie, tą dróżką co snuje się wśród pól nad to jezioro, gdzie ty zawsze tam chodzisz. Pokażesz mi je. Proszę. Nie będę nic mówić, tylko weź mnie.-
Mijały lata, dziesiątki lat.
Ona wierzyła, czekała.
Były czasami takie sytuacje, że dziś to będzie na pewno ta chwila, ten dzień.
Nie.
- Witaj, dziś pójdziemy tam. - powiedział do niej.
Jest ciemna noc i tylko widać przed nimi jasną poświatę gwiazd odbijającą się w jeziorze.
Idą ramię w ramię przed siebie.
Objął ją lewą ręką w talii, a ona, szczęśliwa przykleiła się do niego i objęła swoją.
Milczenie.
- Wiesz, przyszedłem się z tobą pożegnać. - powiedział.
- Czuję się taki zmęczony, taki strasznie samotny i opuszczony, wiesz?
Ona milczała i słuchała.
Nagle poczuła, że z jego ciała, z jego serca i jego duszy przelewa się ta samotność, smutek i rozpacz na jej ciało, wdziera się do jej serca i duszy.
Poczuła wielką zimną czerń otchłani jaka się wtłacza w nią.
To odczucie było bardzo silne i intensywne, budziło w niej smutek i bezradność, ale jej sekretna miłość dała jej siłę by iść przed siebie podtrzymując jego utrudzone ciało, by iść przed siebie w stronę jeziora.
Po paru dniach dotarła do niej wiadomość, że tej nocy, kiedy ją żegnał odszedł na zawsze.
Komentarze