W obliczu śmierci.

            Temat, który wybrałam nie jest łatwy w samej swej naturze, ale dotyka nas wszystkich, naszych najbliższych jak i nas samych kiedyś dotknie. 
         Te osobiste dylematy i tragedie dotykają najbardziej i bolą, i im bliżej znajdują się nas, tym mocniej jesteśmy emocjonalnie przerażeni.
       Śmierć, Alfa i Omega.  
      Ostatnio byłam na pogrzebie by pożegnać kogoś, kogo darzyłam wielkim szacunkiem i by połączyć się w bólu z jego rodziną.
      Mam pewne spostrzeżenia i chciałam się podzielić nimi z Wami i myślę, że wiele osób z Was również ma podobne. 
      W obliczu śmierci, rzeczy ostatecznych wszyscy są równi - gdzieś zasłyszana sentencja jest prawdą. 
      Niestety sam proces tego wydarzenia jest tak bardzo różny u różnych osób.   
       Niektórzy zasypiają w cudowny sposób i trwają w tym stanie do Sądu Ostatecznego, ale są i tacy, których dotyka wielkie cierpienie, ból fizyczny...psychiczny. 
      W takich chwilach dobrze jest jeśli w pobliżu jest osoba, która czuwa, pomaga, wspiera i pielęgnuje, która kocha. 
      Wiem, trudno kochać kogoś, kto w swej chorobie i cierpieniu staje się niewdzięczny, wręcz nieznośny i bardzo nieznośny.  
           Czasami zdarzyło mi się usłyszeć takie zdanie: ,, ...och, strasznie ona  cierpi, a my jesteśmy bezradni by jej ulżyć w tych bólach. Lepiej byłoby gdyby to się już wszystko skończyło...''. Czyli innymi słowy, życzy się komuś tej zbawiennej śmierci, bo jak inaczej wyrazić swą miłość w momencie ostatecznych chwil życia ludzkiego?  
    - Cisza. - Zbawienna cisza. - Ulga. - Płacz. - Żal.- Pożegnanie. 
      Ostatnie jeszcze wspomnienia o tej osobie, gdy była wśród najbliższych, o tym kim była, co pozostawiła po sobie, kogo kochała...  
      I wiecie?  
      Dobrze jest, kiedy taka osoba pozostawiła po sobie dobre wspomnienia, bo jej dobre imię będzie królowało i żyło tak długo, do puki będzie żyła ostatnia osoba, która ją wspomni podczas swego całego życia. 
     Ja nosze w mojej pamięci moją mamę. 
Dla mnie ona była i jest świętością, bo była świętą kobietą i mimo, że jej życie było wysłane cierniami ona trwała i żyła do puki mogła dla swych dzieci. 
       Niestety jej śmierć to prawie dla mnie zagadką pozostanie do końca moich dni. 
       Owszem, słyszałam kilka wersji przyczyń jej odejścia (do szpitala została zabrana ze względu na ból wyrostka robaczkowego, niby nic takiego, a jednak ze szpitala już nie wróciła, odeszła na wieki).
        Nigdy nie słyszałam, aby ktoś o niej wspomniał złym słowem, wręcz przeciwnie. 
        Jest jeszcze druga strona medalu, tzn 
     - Cisza. - Zbawienna cisza. - Ulga. - Płacz. - Żal...
      Wspomnienia... zakończę znaną sentencją, że - O zmarłych źle się nie mówi. 
       Może i tak, ale tego uniknąć się tak do końca nie da i do puki ostatni człowiek, który wspomina nie zakończy swego żywota ,,złe wspomnienia, złe słowa, złe uczynki'' będą jak te szpile ranić i świadczyć o człowieku, który kiedyś żył i nie dał żyć innym.
        Jest jeszcze jedna prawda, że w obliczu śmierci, ostatniego pożegnania, serca nasze cierpią bardzo i im bardziej osoba jest bliższa sercu, tym bardziej cierpią i wtedy nie ważne czy jest jakiś żal osobisty lub uraza, kszywda czy też nie. 
      To jest niesamowite uczucie, tragiczne w swej wymowie. 
      Pozwolę wspomnieć imiona kilku osób, o których już większość z moich bliskich lub znajomych zapomniało lub już nie ma kto wspominać.
      Marian
      Bernard
      Mania
      Dziunia
      ....... , a pamiętam o Sicince...o moim braciszku... 


Komentarze

Ewa A. pisze…
Kącik z krzyżem, matką z dzieckiem i kamykiem, to kącik, który zagościł w moim sercu na zawsze.

Popularne posty